Kilka faktów z życia biegowego #2

42195 Ukończyć maraton, to cel na ten rok. Był bardzo realny. Niemal pewny. Do momentu, w którym, na dwa tygodnie przed planowanym startem, zaatakowała grypa. Kiedy zwalczyłem chorobę i jako tako doszedłem do siebie, do poznańskiego maratonu pozostał tydzień, który poświęciłem na kilka lekkich treningów. Bieg na dystansie maratońskim odpuściłem. Nie czułem się na siłach. Postanowiłem jednak pobiec półmaraton. Na własnych warunkach. W pięknych okolicznościach przyrody. Na trasie wiodącej przez kotlańskie lasy.

Krkonoše cz.1

maj, 2011 rok Karkonosze mi się przejadły? Tak twierdziłem jeszcze do tamtej soboty. Znudzony schodzonymi wszerz i wzdłuż szlakami. Rozpychając się łokciami na drodze między Szrenicą a Śnieżką, szukając samotności, aby oddać się intymnej chwili, pieszcząc wzrok widokiem gór, gdzieś między głazami skalnego rumoszu Ścieżki Nad Reglami, wspinając się, zostawiając za sobą mury zamku Chojnik, w górę ku Śnieżnym Kotłom, spadając na złamanie karku obok jaru, przez kocioł ku Dolinie Łomniczki, medytując na szczycie Skalnego Stołu.

Jestem łojantem, czyli kilka akapitów o górze, szalonym planie i o tym, że warto

Ponoć, każdy ma swoją górę do zdobycia… Moja góra jest cholernie wielka. Czasami jej wielkość mnie przeraża, ale wspinam się po jej stromych zboczach, próbując dotrzeć na sam szczyt. Są jednak takie dni, kiedy myślę, że wierzchołek góry jest odleglejszy, niż się wydaje. Bywa tak wtedy, kiedy nie wszystko idzie po mojej myśli albo kiedy przychodzi okres kompletnej załamki. Panuje ogólna dupówa, woda leje się strumieniami albo wieje paskudny halny, prosto w twarz.

Wyrwać się z krainy dekadencji

To nieprawdopodobne, jak szybko mija czas. Nie tak dawno temu rozpocząłem mozolną walkę z brakiem formy, otyłością i ogólną apatią, a już jestem w połowie drogi do celu zaplanowanego na ten rok. Po drodze osiągnąłem kilka małych sukcesów, które cieszą i nakręcają do dalszej walki. Kiedy postanowiłem wrócić do tego, co kiedyś dawało mi wiele frajdy, co poniekąd mnie ukształtowało i stało się ważną, choć krótką częścią życia, byłem przekonany, że szybko polegnę, że deprecha znów wylezie ze swojej nory i zacznie siać zamęt w mózgownicy.

Trampki

Od jakiegoś czasu biegam w kupionych za 37,99 zł trampkach, niemal jak Rocky Balboa i, z treningu na trening, coraz bardziej podoba mi się taka forma minimalizmu. Nie mówię tutaj o butach minimalistycznych, znanych marek, które niemało kosztują. Mówię o minimalizmie sprzętowym i materialnym. Po co wydawać kilka setek za but, który imituje bosonogie bieganie, daje złudzenie wolności, czucia podłoża i cały bukiet doznań związanych z bieganiem naturalnym, jak ten sam naturalny orgazm można osiągnąć w buciorach z taniej gumy.